31 marca 2014
Niektórym zapewne wydaje się, że wynajmowanie mieszkania i życie z obcymi osobami jest wspaniałe i mało problemowe, jednak prawda jest taka, że wszystko zależy od tego na kogo się trafi. Mimo, że mam już blisko czterdzieści lat i od pięciu pracuję jako główna księgowa Częstochowa, cały czas wspominam swoje czasy studenckie i to, jak mieszkało mi się z innymi osobami.
Na pierwszym roku ekonomii mieszkałam w akademiku razem z moją koleżanką. Trochę przeszkadzało mi wspólne życie, jednak jakoś dawałam radę. Moja koleżanka, Celina, była z natury bardzo spokojną i cichą osobą, dlatego dobrze się dogadywałyśmy. Obydwie lubiłyśmy spokój. Gdy Celinie nie udało się przejść na drugi rok i odeszła z uczelni, ja zostałam zmuszona do znalezienia nowego lokum. Wiedziałam, że w akademiku mogę trafić na różne osobistości, dlatego postanowiłam wynająć pokój jednoosobowy w jakimś studenckim mieszkaniu. Pokój znalazłam dość szybko, jednak po paru tygodniach wspólnego życia przestała mi się podobać ciągła obecność innych osób w domu. Nie podobało mi się, że ktoś głośno rozmawia, że ktoś słucha muzyki lub śmieje się jak głupi do sera. Chciałam spokoju, którego mieszkanie ze studentami nie dawało. Na trzecim roku w końcu wyprowadziłam się na stancję, pojedynczy pokój wynajmowany przez mieszkającą w tym samym mieszkaniu starszą panią. W końcu miałam wystarczającą ciszę do nauki!