31 marca 2014
Jutro o godzinie 14.00 nastąpi moja godzina „W” – literka oznaczająca wyzwanie i walkę, w której nie mogę polec. Walka nie będzie się toczyła na jednej z warszawskich ulic, a w firmie mieszczącej się na Mokotowie, która organizuje rekrutację na stanowisko głównego księgowego. To właśnie ta posada jest obiektem mojego zainteresowania i nagrodą, jaka czeka zwycięzcę, główny księgowy Warszawa.
Walka jest o tyle trudna, że wszyscy otaczający mnie ludzie będą stanowić moich rywali. Nie będzie jak w prawdziwej bitwie, w której dwa oddziały stają naprzeciwko siebie, ludzie przynsjmniej mają świadomość, że obok nich stoją ich znajomi i przyjaciele walczący o to samo. Ja w jutrzejszej walce będę sam, tak jak sami będą pozostali kandydaci zaproszeni na rekrutację. Nie wiem ilu ich jest, ale mam nadzieję, że jak najmniej – nie chcę być jednym z wielu – wolę być jednym z nielicznych, wybranych.
Na wyniki rekrutacji pewnie trochę przyjdzie mi czekać, jednak najbardziej nie mogę doczekać się chwili, w której wyjdę z rozmowy z komisją i poczuję, że zaprezentowałem się najlepiej, jak tylko umiałem. Chcę poczuć ten luz, relaks i odprężenie, jakich brakuje mi od czterech dni, czyli od kiedy dowiedziałem się o planowanej rekrutacji. Chcę, żeby było już po wszystkim.