31 marca 2014
Trudno określić z jak wielką ulgą przyjęłam fakt, że wreszcie mój starszy brat zdobył się na odwagę i zadeklarował swoje uczucia do Marzeny, jego długoletniej partnerki. Cała rodzina dopingowała Marka w tym, by w końcu wybrał się do salonu jubilerskiego i wybrał dla Marzenki jakiś ładny pierścionek. Mama wierciła mu dziurę w brzuchu przy każdym możliwym spotkaniu, jednak Marek pozostawał niewzruszony. Wszystkie nasze prośby i nieme błagania zbywał ruchem ręki lub uważał, że w ogóle niczego nie zauważa. Jak na głównego księgowego mój brat potrafi być naprawdę upartym człowiekiem, główny księgowy Suwałki.
Podejrzewam, że wykonywany zawód wpływa po części na sposób zachowywania się Marka. Jako główny księgowy musi być człowiekiem uważnym, trzeźwo myślącym, który kilka razy sprawdza różne rzeczy zanim ostatecznie zdecyduje się na jakiś krok. Pewnie podobnie było w przypadku oświadczyn Marzence. Marek obserwował, zastanawiał się i powoli dojrzewał do decyzji. To zastanawianie się trwało mu aż siedem długich lat, jednak dobrze, że w ogóle podjął jakąś decyzję.
Mam nadzieję, że po ich zaręczynach nasza rodzina nie będzie musiała czekać kolejnych siedmiu lat na ślub, a potem znów siedmiu na dziecko. Liczę na to, że teraz to Marzena weźmie sprawy w swoje ręce i nada wydarzeniom odpowiedni bieg. Marzena to odpowiednia kandydatka na żonę dla Marka – jest jego kompletnym przeciwieństwem i o to właśnie chodzi.