31 marca 2014
Zawsze wydawało mi się, że mężczyźni pracujący w księgowości są okropnymi nudziarzami, którzy potrafią myśleć jedynie o swojej pracy i wszystkich tych numerkach, z jakimi współpracują na co dzień. Gdy na ostatniej imprezie spotkałam Łukasza, nigdy w życiu nie ośmieliłabym się przypuszczać, że może on pracować jako główny księgowy Szczecin. Swoim wyglądem i zachowaniem całkowicie odstawał od mojego wyobrażenia księgowego. Był wyluzowany i bardzo rozrywkowy – pasował mi raczej na jakiegoś handlowca lub artystę.
O zawodzie Łukasza dowiedziałam się dopiero parę dni po imprezie, gdy spotkaliśmy się we dwoje na niezobowiązującym piwie. Dla mnie było ono bardzo zobowiązujące, jednak dla Łukasza raczej nie, bo na spotkaniu żadnym gestem czy słowem nie wyraził zainteresowania moją osobą.
Podczas rozmowy jednym z poruszonych tematów była właśnie kwestia pracy. Bez ogródek przyznałam, że pracuję jako doradca klienta w jednym z szczecińskich banków i choć praca nie do końca mi odpowiada, to jakoś ją toleruję. Gdy Łukasz powiedział, że również pracuje w banku od razu poczułam satysfakcję, że po części udało mi się zgadnąć jego profesję – na pewno był finansistą lub kimś podobnym. Gdy po kilku chwilach znajomy wyjaśnił, że pracuje na stanowisku głównego księgowego, wmurowało mnie totalnie i na kilka sekund straciłam zdolność mówienia. Księgowy? Ale jak to księgowy? Przecież on w ogóle nie przypomina księgowego i nawet słowem nie zająknął się o uwielbieniu do cyferek! W wyniku tej znajomości całkowicie zmieniłam swoje podejście do zawodu księgowego. Teraz wiem, że nie ma co uogólniać.